James Bond jest w Rzymie. Doczekałem i tego! Na dodatek blisko mnie. Podczas wieczornego spaceru nagle zauważyłem, że coś jest nie tak na ulicy. Poczułem się dziwnie. Znasz to uczucie, niby wszystko jest O.K., ale podskórnie czujesz, że coś nie gra. Czy mam się uszczypnąć? Gdzie się podziały wszystkie parkujące samochody? Kto zabrał wszystkie motocykle? Dlaczego nagle nikt nie trąbi?
Po chwili tajemnicze zniknięcie pojazdów się wyjaśniło. Otóż na drugi dzień mają być kręcone sceny do nowego filmu o Jamesie Bondzie. Część scen nakręcono już na Eurze. A tutaj wokół kręci się pełno wolontariuszy do pilnowania nie tylko ruchu, ale przede wszystkim planu. Pierwsze samochody produkcji filmowej zaczęły się już instalować na opróżnionych uliczkach wokół Watykanu.
Kiedy jestem poza Rzymem to bardzo lubię patrzeć na filmy, w których to miasto jest pokazywane. Podobnie z Paryżem czy Chicago lub Nowym Jorkiem. Takie miłe uczucie: znam to, byłem tam, mieszkałem.
Wniosek jest jednak jeden i prozaiczny: jednak się da wyegzekwować przejezdność ulic, zwolnić chodniki od dzikiego parkowania aut i motocykli. Czy musi jednak do tego zmuszać sam James Bond? I szkoda, że tylko na 24 godziny...