piątek, 28 lutego 2014

Kanapka

Dnia 8 lutego stałem przy metrze linii "A" w Rzymie czekając na mojego przyjaciela. Zanim dotarł na stację Cipro umilałem sobie czas słuchaniem kolejnej rozdziału książki H. Lauriego pt. "Sprzedawca broni" i oglądając beznamiętnie wystawy oraz automaty ustawione wokół całej stacji. Nie było się specjalnie czym zachwycać. Jak zwykle kosmiczne ceny wody, koczki, jakichś batoników. Moją uwagę przykuła kanapka. A dokładniej mówiąc kanapka w środku pod nr 43. Ku mojemu zaskoczeniu była to smakowicie wyglądająca kanapka z tuńczykiem, pomidorem i oliwkami. Z lewej była podobna (tzn. z szynką wędzoną i karczochami), a pod numerem 44 znajdowała się inna, reprezentująca się równie świeżo i zachęcająco kanapka z salami.


Zaciekawiło mnie co się stanie z tą kanapką za parę dni. Kto ją zje? A jeśli jej nikt nie kupi przed końcem okresu ważności? Moje obawy okazały się niepotrzebne. Kanapki nr 42 i nr 43 miały ważność aż do 27 lutego! Przez dwadzieścia dni (a może i więcej) ta super wytrzymała kanapka wyglądała tak, jakby ją dopiero co przygotowano. Żałowałem tylko, iż nie mogłem jej powąchać, poczuć w nosie swoistego zapachu tuńczyka w oliwie z oliwek oraz cierpkiego zapachu zielonych oliwek. Z punktu widzenia singla (mniej więcej), taka kanapka to świetne rozwiązanie i dla mnie i dla gości. Zawsze świeża, apetyczna i wyglądająca wręcz pociągająco (na ile kanapka może być aż tak atrakcyjna sama w sobie). Przez moment moja wyobraźnia kulinarna powędrowała na dalekie morza i do gajów oliwnych...

Z drugiej jednak strony pojawiła się wątpliwość: co ona w sobie ma, że wytrzyma nienaruszona zębem czasu, a na dodatek zamknięta w blaszanym pudle przez tyle dni nie traci swej apetyczności? Dlaczego naturalny proces starzenia się i psucia nie mają dostępu do tejże kanapki? Toż to temat na dobry kryminał!

Bułki i chleb z mojego życia raczej się szybko starzały, nie wspominając już wędliny czy sera. Musi w tym być jakaś tajemnica. Tym razem nie mam zamiaru jej odkrywać. Bez obaw, nikogo taką kanapką nie poczęstuję. Nie chcę wiedzieć jaką chemią i pieczywo, i wędlina i pozostałe składniki tej magicznej kanapki zostały napakowane. Chcemy czy nie chcemy efekt jest imponujący...zawsze świeżo wyglądająca kanapka jest w zasięgu naszej ręki. Wystarczy parę monet i zaspokoi się głód każdego pasażera. Smacznego!? Dziękuję, nie tym razem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz