niedziela, 6 marca 2016

Wielkopostnie


Zaczęliśmy praktycznie od niedzieli poprzedzającej Środę Popielcową, podczas której proboszcz zachęcał nas do wybrania sobie chociaż jednej rzeczy jako duchowe zobowiązanie wiekopostne. W gazetce parafialnej mieliśmy spis wszystkich inicjatyw do wyboru i koloru. Jako wspólnota parafialna w każdą niedzielę postu odmawiamy wspólnie specjalną modlitwę za siebie (czytaj za parafian) przed każdą Eucharystią i jest to jeden z drobnych, ale jakże ważnych elementów jednoczących wspólnotę parafialną.

Na osobną uwagę zasługuje przygotowanie muzyki i pieśni na czas pokuty i nawrócenia. Nasza parafia stara się nawet używać pieśni łacińskich, klasycznych. Na plus należy zaliczyć, fakt iż staramy się śpiewać wg nut. Mamy je przecież w książkach.

W Polsce w Środę Popielcową symbolicznie posypuje się głowy, a nawet czapki i berety odrobiną popiołu. Tutaj, w stanie Indiana (i z tego co wiem zasadniczo w całych Stanach Zjednoczonych) robi się na czole porządnego rodzaju krzyż na czole, którego się wcale nie wyciera ani nie zmywa po przyjściu do domu. Każdy do wieczora chodzi z tym znakiem przez cały dzień. W kościele franciszkanów St. Peter’s in the Loop w Chicago po naznaczenie popiołem przychodzi w ten dzień ponad dwadzieścia tysięcy ludzi. Robi to wrażenie mocne  kiedy to eleganccy panowie w swoich garniturach wracają z kościoła do biur i banków z wyraźnym krzyżem na czole. Ani kobiety ani młodzież i dzieci nie usuwają znaku krzyża ze swego czoła. Na zdjęciu można zobaczyć niektóre formy tych krzyży przedstawione z przymrużeniem oka, ale bardzo bliskie rzeczywistości. Zdjęcia są pobrane z Internetu. W necie pojawiła się nawet krótkotrwała moda na selfie z krzyżem na czole zrobionym właśnie w Środę Popielcową.





W niektórych parafiach organizuje się rekolekcje, ale mają one różnorodną formę. Znajomi Polacy w Nowym Jorku mają zaplanowany udział w niedzielę we Mszy św. oraz zostaną na nauce, która będzie zaraz po Eucharystii. W innych parafiach, jak np. w diecezji Gary (Indiana), dosyć popularne są spotkania cotygodniowe mające na celu odnowę wiary. Spotkanie w kościele ma charakter modlitewny i jest przewidziana również krótka homilia. Pierwszą wygłosił nam biskup diecezjalny Donald H. Po spotkaniu w kościele przewidziany jest czas na agapę postną czyli zupa i świeżo upieczony chleb. Nie muszę chyba dodawać, iż te tzw. postne dania są wyjątkowo smaczne. Oczywiście każda z grup parafialnych ma okazję się wykazać. Tak więc co tydzień obok strawy duchowej mamy też wspaniałą zupkę oraz ciepły chleb z masłem.

Podobnie jak i przed Bożym Narodzeniem zbiera się ofiary pieniężne na pomoc dla potrzebujących, a także żywność. Słynna jest  zbiórka tzw. „rice bowl” czyli na symboliczną miseczkę ryżu. Część pomocy jest skierowana dla parafian, a duża jej część dla potrzebujących na całym świecie. Różne inicjatywy parafialne są okazją do zbierania pieniędzy. Jedna z nich mnie trochę zaskoczyła: proboszcz razem z parafianami gra w kręgle, a zebrane pieniądze z wygranych przeznaczane są na biednych.

Nie ma nabożeństwa Gorzkich żali, ale za to jest droga krzyżowa dla lubiących czytać. Otóż polega ona na tym, iż rozważania czyta jeden z prowadzących,  potem całe zgromadzenie czyta na głos z książki lub broszurki tekst rozważania, a następnie kapłan lub diakon kończy modlitwą i śpiewem „Któryś za nas cierpiał rany” lub tradycyjnym śpiewem kolejnych zwrotek „Stabat Mater dolorosa” po angielsku. Przy czym rozważanie czytane wspólnie odbywa się na kolanach. Sporo tego klęczenia i jakoś te obchody drogi krzyżowej stają się wyjątkowo statyczne. Muszę się przyznać, że jakoś nie bardzo jestem zachwycony takim stylem. Cóż…trzeba i w małych rzeczach się umartwiać.

Zaintrygowała mnie prywatna inicjatywa pewnego pana z St. John, IN, który sam zbudował sanktuarium pasyjne ze stacjami drogi krzyżowej. Przy stacjach są odlane z brązu figury prawie naturalnej wielkości. Przy każdej z nich umieszczono specjalne głośniki. Jak naciśniesz guzik, to tekst rozważań drogi krzyżowej automatycznie jest odtwarzany. Teraz w śniegu i lodzie nie za bardzo ma się ochotę na taki spacer religijny, ale jak tylko zima popuści, to pewnie się tam wybiorę na drogę krzyżową. Dołączam parę fotek, które były zrobione tam jesienią.  






Oczywiście poza wymiarem liturgicznym mamy do czynienia z komercją. Ona idzie swoim torem i praktycznie po „Walentynkach” jak się tylko posprząta, to pojawiają się dekoracje najpierw na święto św. Patryka z mnóstwem koloru zielonego i motywem koniczyny, a dopiero potem półki ozdabiają kolorowe jaja, wieńce z kwiatów i zajączki w każdej postaci (pluszowe, drewniane, z cukru i czekolady). Praktycznie dekoracje na święta Wielkiej Nocy niczym się nie różnią od znanych nam w Polsce. Można sobie też zrobić zdjęcie z mega-zajączkiem z galerii handlowej. Czasami jednak pojawiają się symbole typowo chrześcijańskie z krzyżem czy napisem „Hallelujah”!