Dotarłem na dworzec kolejowy Wenecja – Santa Lucia korzystając z tzw. vaporetto – czyli łódki obsługującej transport publiczny. Za jedyne 8 euroJ ( w Rzymie bilet kosztuje 1,5euro). Ponieważ pięknie świeciło słońce i miałem jeszcze dobrą chwilę do odjazdu pociągu, więc pomimo posiadania przy sobie olbrzymiej walizki pokręciłem się trochę w pobliżu stacji. Żal było wyjeżdżać. Tym bardziej, że od następnego dnia rozpoczynał się karnawał wenecki. Poniżej wrzucam kilka fotek tradycyjnych masek karnawałowych z Wenecji. Niestety żadnej nie kupiłem. No trudno, wszędzie nie można być, więc czas pożegnać miasto Marco Polo. Dopiero na dworcu uświadomiłem sobie, że znowu jest jakiś strajk (scioppero) i z trwogą spojrzałem na rozkład odjazdów. Mój pociąg odjeżdżał jednak o czasie. Zostawiam więc za sobą kilka dni pobytu w Wenecji. Największe zdziwienie? Otóż nie ma tu samochodów ani nawet motorowerów, więc jest po prostu cicho i wszędzie się chodzi pieszo.No chyba, że trzeba gdzieś dalej się ruszyć, stąd są do dyspozycji vaporetti. Mankamentem na pewno jest fakt, że trzeba pomyśleć o zakupach, towarze do sklepu nie wspominając już o śmieciach. Ale jak widać wenecjanie świetnie sobie z tym radzą.
Kilka propozycji masek karnawałowych, które można tu spokojnie pooglądać i oczywiście kupić.
Nie mogę zapomnieć o słynnym spriztu...tu w wersji gorzkiej z campari wysączonym w Marco Polo Ristorante:) oraz klasyczne z aperolem
A na koniec kilka fotek o zachodzie słońca