Dzień po wyborze kard. Bergoglio na Papieża wydawał się jakby jeszcze radośniejszy (nota bene świeciło piękne słońce). Niby wszystko wróciło do zwykłej rzeczywistości, to jednak wynik konklawe z jednej strony pozwolił odetchnąć (w końcu mamy Papieża), a z drugiej był zapowiedzią wielu niespodzianek (zaczęło się od imienia nowo wybranego następcy św. Piotra). Mój dzień zaczął się od udzielenia wywiadów (do jednej z polskich telewizji i do japońskiej).
Potem na spacerze zauważyłem jak szybko rynek reaguje na potrzeby klienta. Oto w oknie "mojej" księgarni pojawiły się nie tylko gazety z fotografiami nowego Papieża, lecz także książki dotyczące życia jezuitów i franciszkanów. To było nie tylko dobre marketingowe działanie, ale też zwrócenie uwagi na dwie różne duchowości, których dziś wyrazem jest Papież Franciszek. Ponieważ jeszcze nie ma oficjalnej fotografii Ojca Świętego, więc wokół placu św. Piotra próżnia została szybko wypełniona zdjęciami z momentu ogłoszenia nowego Papieża. Towar schodził jak świeże bułeczki. Każdy chciał mieć podobiznę Papieża z Argentyny. Nie ważne czy mały obrazek czy duża fotografia. Tu na marginesie dodam, że już w dzień wyboru, a właściwie wieczorem były dostępne dla dziennikarzy wersje cyfrowe 8 euro za sztukę.
Pierwszy Angelus, czyli Anioł Pański z Papieżem był manifestacją radości i wiary. Dawno już tyle ludu nie przybyło na Plac św. Piotra (zresztą od momentu ogłoszenia abdykacji przez Benedykta XVI Rzym stał się w pewnym sensie po raz kolejny centrum zainteresowania i ściągał wokół siebie sporo ludzi). Od razu można powiedzieć, że Rzymianie pokochali Papieża Franciszka! Ileż radości, entuzjazmu i wdzięczności! Od małych dzieci, po dorosłych i starszych... każdy przyszedł, by go powitać, pozdrowić, pomodlić się z nim i za niego. Na zakończenie Franciszek życzył smacznego obiadu… takie proste, zwyczajne, niedzielne, ludzkie…
Wracając zatem do domu od razi poszedłem sprawdzić czy w lokalu HABEMUS PIZZA mają coś specjalnie pod nowego Papieża. Dwóch młodzieńców pracujących w pizzerii, Luca i Simone, powiedzieli mi, że jeszcze nie, lecz pewnie na okres letni pojawi się coś lżejszego, może jakaś pizza „Argentina”, lub „Tango”. Zobaczymy. Trzymam ich za słowo, a ponieważ mam blisko do tej knajpki, to nie omieszkam spróbować nowej wersji pizzy. Ponadto w jednym z moich ulubionych barów przy ul. Sergio I (nomen omen), na tablicy pojawiło się przywitanie Viva Papa Francesco! No przesympatyczne to jest!
Natomiast Msza św. na inaugurację pontyfikatu, to było przeżycie jedyne w swoim rodzaju. To, co mnie wzruszyło, to fakt, iż Papież najpierw objechał cały plac św. Piotra wypełniony szczelnie pielgrzymami, zatrzymywał się, pozdrawiał i błogosławił.
Innym szczegółem byli Braci Mniejsi – franciszkanie, którzy służyli przy ołtarzu. Prawie wszyscy byli z Alwerni ( pamiętam, jak czekano na Benedykta XVI na Górze Stygmatów św. Franciszka, lecz z powodu niepogody musiano odwołać wizytę). Teraz to spotkanie z następcą św. Piotra miało symboliczny charakter: Papież Franciszek i wokół niego franciszkanie. To było naprawdę piękne.