Koloseum wg słownika języka polskiego to: "największy amfiteatr rzymski, którego budowa rozpoczęła się w I w. za rządów Wespazjana, a zakończona została przez cesarza Tytusa ; czterokondygnacyjna budowla o wysokości około 40 m zbudowana została na planie koła o obwodzie 527 m ; mieściła ok. 45 tys. widzów, którzy obserwowali tam walki gladiatorów". Mnie się jednak kojarzy z różnymi wydarzeniami, które zapadły mi w pamięci, a wydarzyły się w ostatnich latach.
Na początku Koloseum było przedmiotem turystycznego zainteresowania, które z czasem przemieniło się w zwykłą obecność, a raczej wypowiadane z dumą..."mieszkam niedaleko". Potem nastała epoka traktowania Koloseum jako punktu na trasie moich biegów. Razem z kolegą biegaliśmy niejednokrotnie dookoła Koloseum wzbudzając dezaprobatę i zdecydowany brak tolerancji ze strony kotów, które wygrzewały się na lampach wbudowanych w powierzchnię wokół budynku. Nie lubiły takiego ruchu w oczekiwaniu na dostawę jedzenia (zob. fotkę poniżej). Czasami wystraszone naszą bieganiną uciekały, a po pewnym czasie zaczęły nas najwyraźniej ignorować i nadal korzystały z ciepła grzejącego ich dolne części ciała.
Kolejny etap mojej relacji z Koloseum był przeżywany dzięki osobom trzecim. Otóż w polskiej prasie zaczęły się pojawiać ogłoszenia oszustów, którzy szukali chętnych do mycia okien w Koloseum. Nie byłoby może w tym nic dziwnego (każdy chciał zarobić parę groszy za granicą), poza faktem, iż Koloseum tych okien nie posiada i raczej się nie zapowiada, by one tam się pojawiły.
Mniej przyjemnym wydarzeniem było spotkanie z kieszonkowcami przy Koloseum. Panie obłożone chustami, fartuchami a nawet ordynarnymi kawałkami tektury próbowały okraść moich gości. W tym momencie włączyły się w nas wszystkie alarmy i dzięki gazecie zwiniętej w rurkę udało się uniknąć nieprzyjemności.
Zasadniczo jednak Koloseum wzbudza podziw i jego zwiedzanie należy do atrakcji. Moja bratanica była tym budynkiem zachwycona i nie omieszkała sfotografować go z każdej strony. Trzeba przyznać, iż z punktu widzenia historycznego jak i architektonicznego jest to niezwykle piękna i imponująca budowla.
Innym wymiarem życia Koloseum jest jego wykorzystanie do Drogi Krzyżowej odprawianej przez papieży. Niech żyje telewizja! Dzięki kamerom można śledzić nabożeństwo i zobaczyć każdy szczegół Koloseum, okolicy, a przede wszystkim twarze modlących się ludzi. Ujęcia są wyśmienite. Podobnie jak to się ma z lektorami i dyskretnymi dekoracjami z wiosennych kwiatów i pochodni. Bardzo ujmujące połączenie tych elementów zostaje uwydatnione przez mrok nocy. Ponieważ kamery mają określony zasięg, to nie widać wiele rzeczy, które dzieją się poza ich okiem. A dzieje się sporo. I to jest jakby druga strona medalu, niemniej ciekawa.
Ponieważ Droga Krzyżowa odbywa się w miejscu publicznym, to ma prawo przyjść każdy. I byłem zdumiony ilością ludzi, którzy dotarli w okolice Koloseum w tegoroczny Wielki Piątek. Wśród nich przechadzali się turyści z piwem, kanapkami z wędliną itp. Na szczęście to nie byli katolicy:) Wiadomo przecież, że w ten dzień obowiązuje post ścisły (czyli ilościowy i jakościowy). Widać było wiele rodzin, które przybyły pod Koloseum, żeby się pomodlić. W tym roku rozmieszczono wiele telebimów, dzięki którym można było śledzić Drogę Krzyżową. Zadbano także o dyspozycyjność służ cywilnych, wolontariatu oraz ratownictwa medycznego. Wrażenie na mnie zrobili właśnie ci ludzie, którzy pomimo służby, byli w stanie także się skupić i modlić. Obok mnie stało także dwóch panów, którzy głośno i z przekonaniem wypowiadali słowa Pater noster. Po Drodze Krzyżowej trzeba będzie rozmontować telebimy, rusztowania, barierki, posprzątać. Dzięki wielu ofiarnym ludziom te zadania szybko będą zrealizowane. Od soboty Koloseum będzie znowu (nie)zwykłym obiektem turystycznym.