Halloween miałem zobaczyć z bliska po raz pierwszy. Będąc w USA już w październiku zauważyłem, że przybywa przed domami i w sklepach coraz więcej dyń. Początkowo kojarzyłem je tylko i wyłącznie ze zbliżającym się Halloween. Okazało się jednak, że dynie oraz inne warzywa, owoce, kwiaty, zboża mają jednak symbolizować plony i związane są bardziej z jesienią i płodami rolnymi. Tym bardziej, że tego typu kompozycje i dekoracje były widoczne praktycznie wszędzie (na stole, przed domami, w kościołach).
Obserwowałem nerwową i wręcz obsesyjną akcję zapobiegawczą przeciwko Halloween w Polsce. Byłem zatem ciekaw jak Halloween będzie wyglądać w USA. I... rozczarowałem się. Z tych wielkich zapowiedzi i opowieści snutych w polskich mediach niewiele się sprawdziło. Nie twierdzę, że nie było Halloween. W telewizji zapowiadano marsze przebierańców, lecz zaznaczono, iż z powodów bezpieczeństwa nie wolno zakrywać twarzy. Moje doświadczenie było zatem wyjątkowo skąpe. Może to z powodu pogody? U nas padało mocno i nikt z dzieci nie przyszedł do nas po słodycze.
Jednak w innym rejonie dzieci uzbierały sporo słodkości. A następnie przekazały je do parafii. Stamtąd kartony z uzbieranymi łakociami trafiły do najbliższego więzienia.
Osobiście Halloween w USA będzie mi się kojarzyć raczej z dynią wykorzystaną na wszelkie sposoby w kuchni. Piłem piwo dyniowe, jadłem dyniową "szarlotkę", płatki owsiane o smaku dyni, ciastka i różnego rodzaju pieczywo oraz zupy i desery, nie wspominając już o jogurtach, serkach i mleczku do kawy o smaku i kolorze dyni. Po prostu dynia jest bohaterem jesiennego stołu.