Zaczęliśmy praktycznie od
niedzieli poprzedzającej Środę Popielcową, podczas której proboszcz zachęcał
nas do wybrania sobie chociaż jednej rzeczy jako duchowe zobowiązanie
wiekopostne. W gazetce parafialnej mieliśmy spis wszystkich inicjatyw do wyboru
i koloru. Jako wspólnota parafialna w każdą niedzielę postu
odmawiamy wspólnie specjalną modlitwę za siebie (czytaj za parafian) przed
każdą Eucharystią i jest to jeden z drobnych, ale jakże ważnych elementów
jednoczących wspólnotę parafialną.
Na osobną uwagę zasługuje przygotowanie muzyki i pieśni na czas pokuty i
nawrócenia. Nasza parafia stara się nawet używać pieśni łacińskich,
klasycznych. Na plus należy zaliczyć, fakt iż staramy się śpiewać wg nut. Mamy
je przecież w książkach.
W Polsce w Środę Popielcową symbolicznie posypuje się głowy, a nawet czapki
i berety odrobiną popiołu. Tutaj, w stanie Indiana (i z tego co wiem zasadniczo
w całych Stanach Zjednoczonych) robi się na czole porządnego rodzaju krzyż na
czole, którego się wcale nie wyciera ani nie zmywa po przyjściu do domu. Każdy
do wieczora chodzi z tym znakiem przez cały dzień. W kościele franciszkanów St.
Peter’s in the Loop w Chicago po naznaczenie popiołem przychodzi w ten dzień
ponad dwadzieścia tysięcy ludzi. Robi to wrażenie mocne kiedy to eleganccy panowie w swoich
garniturach wracają z kościoła do biur i banków z wyraźnym krzyżem na czole. Ani
kobiety ani młodzież i dzieci nie usuwają znaku krzyża ze swego czoła. Na
zdjęciu można zobaczyć niektóre formy tych krzyży przedstawione z przymrużeniem
oka, ale bardzo bliskie rzeczywistości. Zdjęcia są pobrane z Internetu. W necie pojawiła się nawet
krótkotrwała moda na selfie z krzyżem
na czole zrobionym właśnie w Środę Popielcową.
W niektórych parafiach organizuje się rekolekcje, ale mają one różnorodną
formę. Znajomi Polacy w Nowym Jorku mają zaplanowany udział w niedzielę we Mszy
św. oraz zostaną na nauce, która będzie zaraz po Eucharystii. W innych
parafiach, jak np. w diecezji Gary (Indiana), dosyć popularne są spotkania
cotygodniowe mające na celu odnowę wiary. Spotkanie w kościele ma charakter
modlitewny i jest przewidziana również krótka homilia. Pierwszą wygłosił nam
biskup diecezjalny Donald H. Po spotkaniu w kościele przewidziany jest czas na agapę
postną czyli zupa i świeżo upieczony chleb. Nie muszę chyba dodawać, iż te tzw.
postne dania są wyjątkowo smaczne. Oczywiście każda z grup parafialnych ma
okazję się wykazać. Tak więc co tydzień obok strawy duchowej mamy też wspaniałą
zupkę oraz ciepły chleb z masłem.
Podobnie jak i przed
Bożym Narodzeniem zbiera się ofiary pieniężne na pomoc dla potrzebujących, a
także żywność. Słynna jest zbiórka tzw.
„rice bowl” czyli na symboliczną miseczkę ryżu. Część pomocy jest skierowana
dla parafian, a duża jej część dla potrzebujących na całym świecie. Różne
inicjatywy parafialne są okazją do zbierania pieniędzy. Jedna z nich mnie
trochę zaskoczyła: proboszcz razem z parafianami gra w kręgle, a zebrane
pieniądze z wygranych przeznaczane są na biednych.
Nie ma nabożeństwa Gorzkich żali, ale za to jest droga krzyżowa dla
lubiących czytać. Otóż polega ona na tym, iż rozważania czyta jeden z
prowadzących, potem całe zgromadzenie
czyta na głos z książki lub broszurki tekst rozważania, a następnie kapłan lub
diakon kończy modlitwą i śpiewem „Któryś za nas cierpiał rany” lub tradycyjnym
śpiewem kolejnych zwrotek „Stabat Mater dolorosa” po angielsku. Przy czym
rozważanie czytane wspólnie odbywa się na kolanach. Sporo tego klęczenia i
jakoś te obchody drogi krzyżowej stają się wyjątkowo statyczne. Muszę się
przyznać, że jakoś nie bardzo jestem zachwycony takim stylem. Cóż…trzeba i w małych
rzeczach się umartwiać.
Zaintrygowała mnie prywatna inicjatywa pewnego pana z St.
John, IN, który sam zbudował sanktuarium pasyjne ze stacjami drogi krzyżowej. Przy
stacjach są odlane z brązu figury prawie naturalnej wielkości. Przy każdej z
nich umieszczono specjalne głośniki. Jak naciśniesz guzik, to tekst rozważań
drogi krzyżowej automatycznie jest odtwarzany. Teraz w śniegu i
lodzie nie za bardzo ma się ochotę na taki spacer religijny, ale jak tylko zima
popuści, to pewnie się tam wybiorę na drogę krzyżową. Dołączam parę fotek,
które były zrobione tam jesienią.
Oczywiście poza wymiarem liturgicznym mamy do czynienia z komercją. Ona
idzie swoim torem i praktycznie po „Walentynkach” jak się tylko posprząta, to
pojawiają się dekoracje najpierw na święto św. Patryka z mnóstwem koloru
zielonego i motywem koniczyny, a dopiero potem półki ozdabiają kolorowe jaja,
wieńce z kwiatów i zajączki w każdej postaci (pluszowe, drewniane, z cukru i
czekolady). Praktycznie dekoracje na święta Wielkiej Nocy niczym się nie różnią
od znanych nam w Polsce. Można sobie też zrobić zdjęcie z mega-zajączkiem z galerii handlowej. Czasami jednak pojawiają się symbole typowo
chrześcijańskie z krzyżem czy napisem „Hallelujah”!