Kino-restauracja to moje niedawne odkrycie. Muszę przyznać, iż mam mieszane uczucia. Poszliśmy razem z kumplami na film pt. The Revenant (polski tytuł, nota bene beznadziejny, to Zjawa). Film trwa sporo, więc zjedliśmy już naszą kolację przed wyjściem i wybraliśmy najbliższe kino, tym bardziej, iż było na zewnątrz -16 stopni Celcjusza. Okazało się, że nasze kino w ofercie miało nie tylko rozrywkę w postaci filmu, ale także całkiem niezły wybór napojów, drinków, zakąsek oraz dań na ciepło. Bo to było kino-restauracja w sieci AMC.
W cenie biletu była już wliczona obsługa kelnerska. Zanim więc zaczął się film, kelnerki biegały od miejsca do miejsca zbierając zamówienia. Zasadniczo nawet popkorn przeszkadza mi w kinie, jakieś głośnie mlaskanie, chrupanie, gulgotanie, a tu się zaczyna wielkie żarcie. Oj działo się! Dodatkowej pikanterii dodawał fakt, iż sam film był krwisty, z mocnymi scenami, z cudownymi krajobrazami oraz wysublimowaną muzyką. I to wszystko w scenerii biegających po sali kelnerek. Dodatkowym rozproszeniem było roznoszenie napojów, a potem moje nozdrza próbowały wyłapać z feeri zapachów dań głównych czy gość zamówił steka z sałatką czy kurczaka w sosie musztardowym i dodatkiem miodu. W całej ofercie chyba najmniej groźne dla moich uszu były drinki. No bo ostatecznie co taka mała maragarita sączona w pierwszym rzędzie mi przeszkadza, prawda?
Na szczęście siedzenia-leżanki były bardzo wygodne. Do tego zainstalowano przysuwane specjalne stoliczki. Przy każdym siedzeniu panel z guziczkiem do wezwania kelnerki i gratisowa butla keczupu. I ta butla keczupu mnie praktycznie dobiła.
Ciekawy jestem czy już mamy w Europie takie kina czy dopiero się pomysł zmałpuje i niebawem zamiast do restauracji na kolację, pójdziemy do kino-restauracji? Bo przecież w kinie się nie rozmawia, można zjeść gapiąc się na ekran i po sprawie. A restauracja, nawet tak marna jak ta "Pod złotymi arkami" - czytaj McDonalds, jednak wymaga rozmowy, choćby minimalnej pomiędzy kęsami hamburgera czy czegokolwiek innego. Domaga się, by usiąść z kimś, by nie jeść samotnie, by stół nas łączył, by pomógł nam się spotkać osobiście z drugim człowiekiem, by podzielić się wrażeniami, by podziękować, by przeprosić, by razem przeżyć miłe chwile bez nieustannego zerkania w ekran komórki.