wtorek, 21 stycznia 2014

Tęczowy Rzym

Już prawie przyzwyczaiłem się do tego, że Rzym mamy w śniegu. Może nie każdego roku, ale zjawisko to dało o sobie przypomnieć częściej niż by się można spodziewać. Niedawno, bo 19 stycznia zostałem zerwany na równe nogi telefonem informującym mnie o przepięknej tęczy na Rzymem. Ledwo odłożyłem słuchawkę, zaraz dostałem kolejny dramatyczny komunikat: dwie tęcze nad Rzymem. Musiałem to zobaczyć. Warto było zabrać aparat, bo rzeczywiście liczyły się minuty. Ponieważ zjawisku temu towarzyszył i deszcz i słońce, to efekt był powalający. Biegałem z jednego końca tarasu na drugi i próbowałem uwiecznić ten piękny moment. Nie udało się z piorunem w dniu abdykacji Benedykta XVI, to może chociaż uda się z tęczą. Udało się. Poniżej zamieszczam kilka fotek. Amatorskich oczywiście. 


A na marginesie tęcza to też piękny symbol biblijny. Warto zobaczyć fragment z Księgi Rodzaju (Stary Testament). We Włoszech na tle tęczy często spotka się napis PACE czyli Pokój i jest to flaga obecna na wszelkiego rodzaju manifestacjach czy po prostu wisi na balkonach. Nie należy jej mylić z ruchami zrzeszającymi osoby homoseksualne. W ich wypadku flaga taka ma 6 kolorów i... niejednokrotnie jest umieszczana "na opak", by przeciwstawić ją do flagi "pokoju". Ten sposób używania flagi w ostatnich latach kojarzony jest z ruchem LGBT. Chyba nie bez kozery pojawiło się w tym roku na Via del Corso oświetlenie całej ulicy w okresie świąt Bożego Narodzenia w kolorach tęczy! Dowiedziałem się, że decyzję podjął burmistrz miasta dla uczczenia zmarłego tragicznie młodego człowieka. 


Na szczęście natura spłatała nam figla i ... ukazała się nad nami wszystkimi, dobrymi i złymi, nie jedna a dwie tęcze!


Zainteresowanych odsyłam do Wikipedii.

niedziela, 19 stycznia 2014

Madryt - migawka z muzeum

Madryt skąpany w słońcu. Klasyka. A zimą? Słońca nie brakuje, lecz smaczku dodaje chłodniejsze powietrze, zdecydowanie mała liczba turystów i co za tym idzie spokojne zwiedzanie nie tylko miasta, lecz również i muzeów. I o to chodzi. Luz, spokój, bez kolejek do kasy i bez przepychania się pod obraz w galerii. Po prostu zimowy wypas w stolicy Hiszpanii.

Prado już kiedyś było, więc tym razem przyszedł czas na pokaźną kolekcję Muzeum Thyssen-Bornemisza. Wśród wielu okazałych dowodów sztuki malarskiej polecam salę nr 8 (na drugim piętrze), gdzie można zobaczyć scenę nawiedzenia. Mamy do czynienia ze spotkaniem dwóch kobiet w ciąży: Elżbiety (matki Jana) i Maryi (matki Jezusa). Moją uwagę zwrócił fakt namalowanych małych postaci Jana i Jezusa na brzuchach swych matek. Cudne i jasne: każda matka w ciąży nosi w sobie dziecko, człowieka. W mniej więcej rok od zobaczenia tego obrazu, kiedy to w Hiszpanii aktualnie odbywa się kolejna burza wokół przepisów aborcyjnych, to obraz ten wpisuje się świetnie w dyskusję. Bez wielkiego moralizatorstwa należy stwierdzić (i to nie tylko ze względów demograficznych), że trzeba bronić życia od poczęcia do naturalnej śmierci. 

The Sower, Martin Henry, Madryt
W innej sali można zobaczyć też piękno dzieło El Greco, ale mnie w sposób szczególny ujął siewca (The Sower) Martina Henriego z 1920r. Parabola o siewcy jest mi bliska, natomiast ten obraz wyraża także piękną prawdę o pokorze siewcy, który robi to, co do niego należy. Jednak nie on daje wzrost. I ta zależność, którą można i nazwać zaufaniem, bardzo mi się w tym obrazie podoba. Van Gogh namalował podobny obraz, równie piękny.


Coś dla ducha już było, a dla ciała? Moje ulubione "patatas bravas" czyli ziemniaczki pieczone z sosem pikantnym (do wyboru jest pomidorowo-paprykowy lub czosnkowy). Palce lizać. Dobre znajdziesz wszędzie, lecz według mnie najlepsze są przy Plaza de Sol. Po prostu niezapomiany smak, a jak ktoś nie lubi kartofli, to polecam tzw. tapas czyli przystawki np. porcja szynki (pata negra) czy krewetki. I do tego koniecznie małe piwo (no bo w zimie sangria jakoś tak niezbyt szczególnie do tego pasuje). Oczywiście kawusia koniecznie w "Jamaica Shop" - sieciówka, ale o dobrej jakości i rozsądnych cenach.

poniedziałek, 6 stycznia 2014

Jasełka w Ornontowicach

Na zakończenie okresu Bożego Narodzenia pasują jak ulał Jasełka w Ornontowicach, które można będzie jeszcze podziwiać dzisiaj i w najbliższą niedzielę 12 stycznia br. Wystawiane przez Amatorski Teatr NAUMIONY przy Domu Kultury w Ornontowicach nie tylko przybliżają prawdę o Wcieleniu Syna Bożego, lecz również bawią. Największym atutem jest jednak ich język! Zostały napisane i są wystawiane po naszymu, czyli w śląskiej godce.


Miałem szczęście być na pra-premierze wraz z rodzinami występujących w tych oryginalnych jasełkach. To była prawdziwa uczta! Nie byłem pewny czy jako "gorol" zrozumię wszyskto. Na szczęście moja znajomość godki śląskiej wystarczyła, by wszystko zrozumieć i dobrze się bawić. Co więcej, jestem pełen uznania dla tłumaczki tekstów Joanny Sadzawiczny. Brava! Dodatkowo, uroku całym jasełkom dodawała Magda, która grała na skrzypcach, a wtórowały jej panie z grupy śląskich gospodyń domowych. Największe wrażenie jednak wywołała na mnie gra i najmłodszych i najstarszych aktorów. Oczywiście bez pomijania młodzieży. Jestem wdzięczny reżyserce Iwonie Woźniak za wspaniałe podejście pedagogiczne. Ileż czasu trzeba było poświęcić na próby i zgranie wszystkiego. Zresztą Damian (mój przyjaciel) - grający jednego z Trzech Króli może tylko potwierdzić trud przygotowania całego spektaklu. Wynik nastomiast był fantastyczny. Nie trzeba mieć zbyt wygórowanych ambicji, żeby udało sie stworzyć coś pięknego, radosnego. Elementem numer jeden w całym przedsięwzięciu była, moim zdaniem, umiejętność wspólnej pracy i zabawy. I to się świetnie udało.


Na osobny komentarz zasługują odniesienia autorki tesktu jasełek, która obok głównej prawdy o Narodzeniu Pańskim, potrafiła inteligentnie włączyć aktualne wątki z codziennego życia naszego społeczeństwa (np. śmiertka posługująca się dżipiesem czy też wzmianka o drimlajnerze). Nie muszę dodawać, że przedstawienie otrzymało ciepłe przyjęcie i wielki aplauz publiczności. A po spektaklu... kontynuwaliśmy radość Bożego Narodzenia w typowej, wielopokoleniowej rodzinie śląskiej z opą na czele. Nie mogło zatem zabraknąć moczki i makówek, które są typowe na świątecznym śląskim stole. Oj...to dopiero była kolęda!


P.S. Fotki zamieszczone tutaj pochodzą ze stajenki zbudowanej na rynku w Rybniku. Prawda, że piękne!?

środa, 1 stycznia 2014

Chapy Nju Jear czyli Happy New Year

Chapy Nju Jear czyli Happy New Year! Mam pewną wątpliwość czy nie powinno być przypadkiem Hapi Nju Jear? Zostawię jednak ten pierwszy zapis.

Happy New Year! Jak to pięknie brzmi: Szczęśliwego Nowego Roku! Dlaczego po angielsku? Już chyba nie ma ani dziecka ani starca w Europie, który by nie wiedział co to znaczy. Nie bez kozery mamy też polski film pt. "Szczęśliwego Nowego Jorku". To jednak inna historia i mimo świetnej obsady, odrobiny komizmu, niestety tragiczna.

Kolejny nowy rok zaczynamy jako Polacy jeszcze bardziej rozsiani po świecie, szukając kawałka chleba i swojego miejsca. Jakież to paradoksalne. Jesteśmy "z tej ziemi", a niejednokrotnie musimy włóczyć się po świecie, by znaleźć własny kąt, który być może zapewni nam jako taki byt, lecz niestety nie zapewni nam bycia "u siebie". Zawsze jesteśmy innymi, przyjezdnymi itd. Tęsknotę można wyciszyć, lecz przynależności nie da się wymazać z naszego narodowego DNA. Wędrujemy zatem z końców Europy (i świata), by chociaż parę dni pobyć ze swoimi, by bez skrępowania obcymi zwyczajami, językiem lub przestrzenią. To nieważne, że z czasem coraz częściej irytuje nas sporo spraw i zachowań, lecz chcemy poczuć tę więź, która choćby czasem najdelikatniejsza, wciąż o sobie przypomina kiedy jesteśmy daleko od swoich. Mam nadzieję, że ktokolwiek wybrał się na święta Bożego Narodzenia lub/i Nowy Rok wraca mimo wszystko podniesiony na duchu, z naładowanymi bateriami. Mnie się i tym razem udało. W gronie rodziny, przyjaciół, znajomych odżyłem i mogę wracać do pracy z nową energią i zapałem. Jest dla kogo się starać, jest po co się wysilać, jest dla kogo się poświęcać!

Po takim wstępie, to się chyba nawet dalej nie chce czytać, prawda? Zasadniczo chciałem w tym poście napisać o tym, jak jestem szczęśliwy, że mam do kogo wracać i o kogo się martwić. Wiem jeszcze jaśniej kogo kocham! Z początkiem Nowego Roku życzę każdemu, by mógł kochać coraz więcej!