Madryt skąpany w słońcu. Klasyka. A zimą? Słońca nie brakuje, lecz smaczku dodaje chłodniejsze powietrze, zdecydowanie mała liczba turystów i co za tym idzie spokojne zwiedzanie nie tylko miasta, lecz również i muzeów. I o to chodzi. Luz, spokój, bez kolejek do kasy i bez przepychania się pod obraz w galerii. Po prostu zimowy wypas w stolicy Hiszpanii.
Prado już kiedyś było, więc tym razem przyszedł czas na pokaźną kolekcję Muzeum Thyssen-Bornemisza. Wśród wielu okazałych dowodów sztuki malarskiej polecam salę nr 8 (na drugim piętrze), gdzie można zobaczyć scenę nawiedzenia. Mamy do czynienia ze spotkaniem dwóch kobiet w ciąży: Elżbiety (matki Jana) i Maryi (matki Jezusa). Moją uwagę zwrócił fakt namalowanych małych postaci Jana i Jezusa na brzuchach swych matek. Cudne i jasne: każda matka w ciąży nosi w sobie dziecko, człowieka. W mniej więcej rok od zobaczenia tego obrazu, kiedy to w Hiszpanii aktualnie odbywa się kolejna burza wokół przepisów aborcyjnych, to obraz ten wpisuje się świetnie w dyskusję. Bez wielkiego moralizatorstwa należy stwierdzić (i to nie tylko ze względów demograficznych), że trzeba bronić życia od poczęcia do naturalnej śmierci.
The Sower, Martin Henry, Madryt |
Coś dla ducha już było, a dla ciała? Moje ulubione "patatas bravas" czyli ziemniaczki pieczone z sosem pikantnym (do wyboru jest pomidorowo-paprykowy lub czosnkowy). Palce lizać. Dobre znajdziesz wszędzie, lecz według mnie najlepsze są przy Plaza de Sol. Po prostu niezapomiany smak, a jak ktoś nie lubi kartofli, to polecam tzw. tapas czyli przystawki np. porcja szynki (pata negra) czy krewetki. I do tego koniecznie małe piwo (no bo w zimie sangria jakoś tak niezbyt szczególnie do tego pasuje). Oczywiście kawusia koniecznie w "Jamaica Shop" - sieciówka, ale o dobrej jakości i rozsądnych cenach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz