środa, 1 stycznia 2014

Chapy Nju Jear czyli Happy New Year

Chapy Nju Jear czyli Happy New Year! Mam pewną wątpliwość czy nie powinno być przypadkiem Hapi Nju Jear? Zostawię jednak ten pierwszy zapis.

Happy New Year! Jak to pięknie brzmi: Szczęśliwego Nowego Roku! Dlaczego po angielsku? Już chyba nie ma ani dziecka ani starca w Europie, który by nie wiedział co to znaczy. Nie bez kozery mamy też polski film pt. "Szczęśliwego Nowego Jorku". To jednak inna historia i mimo świetnej obsady, odrobiny komizmu, niestety tragiczna.

Kolejny nowy rok zaczynamy jako Polacy jeszcze bardziej rozsiani po świecie, szukając kawałka chleba i swojego miejsca. Jakież to paradoksalne. Jesteśmy "z tej ziemi", a niejednokrotnie musimy włóczyć się po świecie, by znaleźć własny kąt, który być może zapewni nam jako taki byt, lecz niestety nie zapewni nam bycia "u siebie". Zawsze jesteśmy innymi, przyjezdnymi itd. Tęsknotę można wyciszyć, lecz przynależności nie da się wymazać z naszego narodowego DNA. Wędrujemy zatem z końców Europy (i świata), by chociaż parę dni pobyć ze swoimi, by bez skrępowania obcymi zwyczajami, językiem lub przestrzenią. To nieważne, że z czasem coraz częściej irytuje nas sporo spraw i zachowań, lecz chcemy poczuć tę więź, która choćby czasem najdelikatniejsza, wciąż o sobie przypomina kiedy jesteśmy daleko od swoich. Mam nadzieję, że ktokolwiek wybrał się na święta Bożego Narodzenia lub/i Nowy Rok wraca mimo wszystko podniesiony na duchu, z naładowanymi bateriami. Mnie się i tym razem udało. W gronie rodziny, przyjaciół, znajomych odżyłem i mogę wracać do pracy z nową energią i zapałem. Jest dla kogo się starać, jest po co się wysilać, jest dla kogo się poświęcać!

Po takim wstępie, to się chyba nawet dalej nie chce czytać, prawda? Zasadniczo chciałem w tym poście napisać o tym, jak jestem szczęśliwy, że mam do kogo wracać i o kogo się martwić. Wiem jeszcze jaśniej kogo kocham! Z początkiem Nowego Roku życzę każdemu, by mógł kochać coraz więcej!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz